Podróżowanie ma wiele zalet: zwiedzamy świat, poznajemy ciekawe miejsca i ludzi, odkrywamy siebie na nowo. Stykamy się z nowymi kulturami, które nie raz wprawiają nas w zachwyt połączony z odrobiną zaskoczenia. Tym, co w Anglii wywołało niemały szok, jest ilość i różnorodność wszelakich produktów. Mimo, że teoretycznie się tego spodziewałam, w praktyce okazały się znacznie większe – aż przytłaczające!
Znacie to uczucie, gdy stojąc w drogerii przed półką z kosmetykami do włosów, nie potraficie się zdecydować? Gdy czas mija, Druga Połówka zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić, a Wy wciąż czytacie składy produktów, nie mogąc wybrać? Uwierzcie mi: polskie półki to przysłowiowy pikuś, w porównaniu z angielskim wyzwaniem! Na Wyspach, że nie dość, że dostępność produktów jest przeogromna, to i ciekawych marek jest sporo więcej.
Tak, jak w Polsce mamy Rossmanna, Naturę czy Hebe, tak Anglicy kosmetycznie zaopatrują się przeważnie w Boots i Superdrug – są to dwie chyba najbardziej znane sieciowe drogerie. Oferują naprawdę spory asortyment produktów w całkiem dobrych cenach – tym bardziej, gdy uda się trafić na promocje, a te nie są rzadkością. Plusem są zakupy online, z darmową wysyłką do odbioru w sklepie oraz możliwość bezproblemowego zwrotu towaru do 28 dni od daty zakupu.
Kosmetyki dostępne wszędzie.
Tak naprawdę większość popularnych w Europie marek znajdziemy i tutaj: L’oreal, Garnier, Aussie, Dove, Pantene, OGX, John Frieda. Fakt, wiele serii jest innych (przeważnie bogatszych!) lub pod zmienioną nazwą – ale są! Na przykład zamiast linii Elseve – tutaj mamy Elvive; zamiast Ultra Doux – mamy Ultimate Blends, która swoją drogą jest o niebo ciekawsza, niż jej polski odpowiednik: oprócz szamponów i odżywek, ogólnodostępne są również maski, balsamy, serum, mgiełki termoochronne i olejki, a jak się komuś poszczęści, to i peeling do skóry głowy upoluje.
Podobnie sytuacja ma się z kosmetykami OGX – mimo, że nie ma tutaj aż tak dużego wyboru jak w USA, Anglia bije na głowę polskie drogerie. Na starcie możemy wybierać spomiędzy przynajmniej dziesięciu serii (jak nie więcej), w skład których wchodzą klasycznie szampon i odżywka, do tego, w zależności od wyboru, są mgiełki, olejki, serum i wcierki. Wszystkie produkty są tak kuszące, że ciężko się zdecydować!
Jednak, coś za coś: na Wyspach nie ma kosmetyków do pielęgnacji włosów z Nivea – są jedynie do twarzy i ciała. Dlatego, jeśli nie wyobrażacie sobie dbania o pukle bez produktów tej firmy, przed wyjazdem do UK koniecznie zróbcie zapasy 😉
Angielskie perełki.
I tu się dopiero zaczyna szaleństwo! Bo jedno, to wybierać spośród znanych i lubianych firm, a co innego, gdy marki, produkty i ich składy są dla nas totalnym zaskoczeniem.
TRESemme
Popularna wszem i wobec marka produktów typowo drogeryjnych. Graficznie przypomina mi trochę połączenie polskich Syoss i Marion. W swojej ofercie TRESamme posiada między innymi linie Keratin Smooth, Oleo Radiance czy Botanique Nourish&Replenish. Składy poszczególnych kosmetyków złe nie są, chociaż daleko im do całkowitej naturalności – dla mnie to jednak nie jest problemem 😉
Charles Worthington London
Produkty tej firmy już na oko sprawiają wrażenie profesjonalnych, jakby z salonu. Możemy wybierać pomiędzy czterema głównymi liniami, wspartymi kosmetykami tonującymi kolor oraz „pudrem” i „korektorem”,, których zadaniem jest ukrycie pojedynczych siwych włosów pomiędzy farbowaniami.
Noughty
Reklamująca się jako naturalna w 97% seria kosmetyków dostępna chyba tylko w Superdrugu. Tutaj dużego wyboru nie mamy: są jedynie cztery linie, które zawierają wyłącznie szampon i odżywkę. Składy produktów faktycznie nie są złe: wszystkie odżywki zawierają olej kokosowy, nawilżacze oraz całą listę innych olejków i ekstraktów roślinnych.
Shea Moisture
To po prostu jest skarb – cała marka robi piorunujące wrażenie składami poszczególnych produktów. Przeróżne oleje, nawilżacze i proteiny, czyli to, co pozwala zachować równowagę PEH. Taka różnorodność składników, jak chyba nic innego daje możliwość odpowiedniego zadbania o włosy.
To oczywiście nie wszystko, co w angielskich drogeriach uda nam się znaleźć. Popularne są także produkty marek takich jak Lee Stafford, Toni&Guy, Bumble and bumble czy Mark Hill. Jedne maja lepsze składy, inne cenę. Warto więc dokładnie przyjrzeć się wybranemu kosmetykowi, zanim trafi do naszego koszyka.
Niektórzy z wakacji przywożą muszelki, inni biżuterię, jeszcze inni jedzenie czy figurki charakterystyczne dla danego miejsca. Dla Włosomaniaczki nie ma jednak chyba niczego bardziej wartościowego, jak „pamiątkowe” kosmetyki do pielęgnacji kosmyków 😉
A jak u Was z kosmetotyrystyką? Czy raczej turystykokosmetyką? 😉
27 komentarzy
Taaak, spędziłam wiele czasu w Superdrug nie mogąc się zdecydować na tylko jeden szampon czy odżywkę! Najchętniej kupiłabym cały sklep 😛
Ja też wykupiłabym znaczącą większość – Ukochany zresztą jest przekonany, że powoli zaczyna mieszkać w drogerii…:D
Zgadzam się, też bym przywiozła kosmetyki
treseme wykupić cały ich asortyment mi się marzy od dawna:D
Gdyby nie to, że Ukochany mnie hamuje, pewnie i ja bym wykupiła 😀
Póki co ograniczyłam się do kuracji nawilżającej na skórę głowy, do odżywki i mgiełki z serii Botanique oraz odżywki i „Heat Activated Treatment” z linii 7 Day Smooth 😉
ohh tę maseczkę z garniera bardzo bym chciała!!
Mi też się marzyła! Była jedną z pierwszych, na które się zdecydowałam 😉 I to bez wahania! 😉
Ale cudowności 😀 ale zupełnie niedostępne dla mnie 🙁
Ja bardzo żałuję, że większość z tych kosmetyków jest w Polsce niedostępna. Tym bardziej, że marka Shea Moisture naprawdę robi wrażenie składami! Tak samo jak OSR i ich majonezowa maska – też jest już w drodze do mnie 😉 Jest tutaj kilka perełek, i tych typowo drogeryjnych, i zupełnie naturalnych.
o większości tych perełek nigdy nie słyszałam 🙂
Ja też nie! Dlatego wiele, naprawdę wiele godzin spędziłam przed komputerem, porównując składy, zanim się na nie zdecydowałam 😀
Ahhh… moim marzeniem jest zwiedzić Londyn 🙂
nooo.. jestem pod wrażeniem zakupów 🙂 mnie również zaskoczyła ilość kosmetyków w angielskich drogeriach.. ale może efekt byłby taki sam, gdyby w Rossamnie nagle pojawiły się same nowe marki 😀
Szczerze powiedziawszy zawsze idę do drogerii sprawdzić perełki 🙂 Planuję podróż do Japonii w 2017/2018 i coś czuję, że wrócę z o wiele ciężką walizką niż pojadę! Jestem łasa nie tylko na kosmetyki do pielęgnacji włosów, ale również te makijażowe i do pielęgnacji cery!
Shea Moisture jeszcze nie widziałam – chyba kiepsko patrzyłam! Widziałaś w Boots czy Superdrag?
Są i w Boots, i w Superdrugu- ja zamawiałam online. Sprawdzaj tylko ceny, bo są rożne promocje i nie warto przepłacać 😉
Nigdy nie bawiłam się w kosmetoturystykę. Wolę przywieźć unikalne przyprawy.
Szczerze mówiąc jak gdzieś jadę, to zastanawiam się co zobaczyć i przeżyć w danym miejscu, a nie jakie kosmetyki kupić. Widać, każdy lubi co innego 🙂
Ale ja nigdzie nie powiedziałam, że skupiam się tylko na kosmetykach 😉 W UK byłam na tyle długo, że i po drogeryjnych półkach zdążyłam się rozejrzeć 🙂
Jak będę w Anglii to coś sobie z tych produktów wybiorę. 🙂
muszę prejść się do sklepów, ciekawe czy ten artykuł jeszcze jest aktualny i coś znajdę z tego co polecasz.
Artykuł jest z końca zeszłego roku, myślę więc, ze sporą część znajdziesz jeszcze na półkach 😉
Cóż, w ogóle o żadnym z tych produktów nie słyszałam, to tak jakbyś mi opisywała zabytki jakiegoś angielskiego miasta, w którym nie byłam 🙂
Pewnie część to typowe, angielskie marki, znane lokalnie, ale ciekawe, czemu taki różnice są jeśli chodzi o międzynarodowe koncerny 🙂
Haha, mnie to właśnie czeka i już się odbywa:D Ten Hair mayonaise z ciekawości jak Ci się spodobal? To kosmetyk, który z tych na zdjęciu widze najczęściej w sklepach i zastanawiam się czy jest az tak super:D
Szkoda, że lecę tylko z bagażem podręcznym. pewnie bym się obkupiła!
A ja polecam produkty amerykanskiej firmy Monat, dostepne w UK od Maja 2018 r.
Bez parabenow silikonow i na bazie naturalnych olejkow. Zawieraja rowniez Capixyl pobudzajacy porost wlosow.
Bardzo ciekawy artykuł! Niestety nigdy nie byłam we Anglii, miałam jechać w te wakacje, ale pojechać nie mogę. 🙁 Zawsze za granicą w sklepach szukałam dwóch rzeczy — zagranicznych kosmetyków oraz… napojów w różnych smakach! W ten sposób poznałam wiele różnych nowości, które były niedostępne w Polsce. Bardzo lubię również testować przeróżne kosmetyki. Na półkach u mnie stoją np. maseczki z błotem, które kupiłam, będąc nad Morzem Martwym albo kosmetyki z oliwą z oliwek!