Jako początkująca włosomaniaczka, wciąż jeszcze poznaję potrzeby swoich włosów i nie mam dużego doświadczenia w dziedzinie wyboru odpowiednich produktów pielęgnacyjnych. Dlatego właśnie od kilku miesięcy moje kosmyki nieustannie poddawane są przeróżnym testom. Zanim jednak sięgnę po jakikolwiek olejek, maseczkę czy serum, wyszukuję w internecie ich recenzji i opinii innych użytkowników. Rzadko kiedy zdarzają mi się zakupy spontaniczne, nieprzemyślane.
Dzięki temu od pewnego czasu dbanie o moje włosy stało się spójne i ułożone, nawet wtedy, gdy testuję nowy (dla mnie) kosmetyk czy produkt. Z miesięcznym wyprzedzeniem układam plan pielęgnacyjny, tak, by dostarczyć włosom różnorodności, z uwzględnieniem PEHowej równowagi.
Jak wyglądała moja pielęgnacja w marcu? Czy jej efekty mnie zachwyciły, czy raczej rozczarowały?
Jeszcze w lutym postanowiłam, że miesiąc marzec stanie pod znakiem olejowania. Byłam ciekawa, czy po zakończeniu kuracji moje włosy będą w lepszej kondycji, będą bardziej odżywione i dociążone.
Przed każdym myciem w skórę głowy wmasowywałam olejową maskę do skóry Nacomi Hair growth 4 extracts 4 oils. Oleje, jakie nakładałam na włosy, przeważnie były wybierane losowo. Najlepiej spisały się olej musztardowy Dabur, olejek SESA i olej rzepakowy z chilli. Każdy z nich idealnie odżywił moje włosy, dodał im blasku i gładkości.
Nieco gorzej, ale też dobrze sprawdziły się olej sezamowy, olejek Babunii Agafii stymulujący wzrost oraz olej z orzeszków ziemnych. Ranking zamykają niestety olej z nasion konopii indyjskiej, który był całkowicie nijaki, i olej kokosowy, który na moich włosach zupełnie się nie sprawdził, puszcząc je i przesuszając.
W drugiej połowie marca kupiłam w aptece glicerynę, której kilka kropel każdorazowo dodawałam do wybranego oleju. Na zakończenie zabiegów na 30-40 minut nakładałam jedną z masek proteinowych (Kallos Pro Tox, Kallos Keratin lub Biovax Keratyna + jedwab).
Jakie są moje wrażenia po Olejowym Marcu? Jestem trochę rozczarowana. Włosy niby są w lepszym stanie, jednak nie jest to zmiana spektakularna. Dodatkowo mam wrażenie, że przez dociążanie olejami, podczas każdego mycia wypadało mi więcej pukli.
Myślę, że w kwietniu oleje pozostaną w mojej pielęgnacji, jednak z mniejszą częstotliwością stosowania. Mam w planach olejować włosy co 2-3 mycie, by wciąż je odżywiać, jednak bez efektu przeciążenia.
Jestem ciekawa, jak u Was wyglądała marcowa pielęgnacja. Czy odkryłyście coś cudownego? Czy raczej stosowany produkt czy kosmetyk Was zawiódł i zasłużył na tytuł bubla miesiąca?