Ostatnio pisałam o równowadze PEH – jak ważna jest w świadomej pielęgnacji włosów. Włosowa dieta bazuje na trzech podstawowych składnikach – emolientach, humektantach i proteinach. Wszystkie spełniają równie istotą rolę – chociaż każdy z nich robi to na różnych płaszczyznach.
Proteiny, to białka – są o tyle ważne, że to właśnie z nich zbudowany jest nasz organizm: mięśnie, narządy, ścięgna, gruczoły, a także skóra, paznokcie, i włosy. Niektóre typy protein są bardzo podobne do naturalnej budowy włosa, dlatego wypełniają w nich braki, maskując uszkodzenia. Teoretycznie więc proteiny wygładzają kosmyki, obniżając ich porowatość.
W praktyce często okazuje się, że po użyciu proteinowej maski czy odżywki, na głowie zastaje nas sztywny puch, który wygląda raczej jak włosie zajechanej miotły, a nie piękna, gładka tafla. Dlaczego tak się dzieje? Często, zachwyceni pierwszymi efektami działania protein, brniemy w nie dalej, zakładając optymistycznie, że tak już będzie zawsze. Niestety – jak mawia stare polskie przysłowie – co za dużo, to nie zdrowo: także i z proteinami łatwo przesadzić, stosując je za często lub zbyt długo pozostawiając produkt pielęgnacyjny na włosiu.
Przeproteinowanie – jak sobie z nim poradzić?
Kiedy doprowadziliśmy do przeproteinowania, zachwialiśmy w pewien sposób PEHową równowagą – naszym zadaniem jest teraz przywrócenie balansu. Wbrew pozorom przekarmione proteinami włosy nie są wcale tak wielkim problemem, jak mogłoby się początkowo wydawać. De facto wystarczą 2-3 mycia połączone z odpowiednią pielęgnacją, by doprowadzić kosmyki do ładu i składu.
Po pierwsze konieczne jest dokładne oczyszczenie włosia – przeważnie mocnym szamponem. Zdarza się jednak, że włosy są już na tyle przesuszone, matowe i szorstkie, że „zdzierak” zrobi więcej szkody niż pożytku, zwiększając ten efekt. W takich sytuacjach możemy sięgnąć po coś łagodniejszego – musimy pamiętać wtedy, by kosmyki umyć 2-3 razy przy jednym myciu. W ten sposób pozbędziemy z powierzchni włosia większości nadbudowanych substancji, w tym także protein.
Przeproteinowe włosie, jak chyba niczego innego, potrzebuje emolientów. Dlatego kolejnym etapem jest odpowiednia pielęgnacja – i chociaż tu znowu dużo zależy od kondycji włosów, przeważnie polecam „zwykłe” olejowanie lub zastosowanie treściwej, bogatej w tłuszcze maski lub odżywki – pomoże to nie tylko zrównoważyć nadmiar białek, ale także zadziała zmiękczająco na proteinową szorstkość. W przypadku, gdy kosmyki są dodatkowo mocno przesuszone, konieczne będzie zastosowanie porcji humektantów. Ostatnio pisałam o relacjach między proteinami i nawilżaczami: te dwa elementy włosowej diety także wzajemnie się równoważą – znaczy to tyle, że sztywne od nadmiaru protein kosmyki należy odpowiednio nawodnić, by ułatwić im powrót do normy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Idealnym sposobem na uchronienie się przed przeproteinowaniem jest racjonalne stosowanie produktów zawierających w sobie wszystkie trzy składniki włosowej diety. Tego typu kosmetykiem jest jedna z ostatnich nowości ze sklepu Anwen – proteinowa kuracja zamknięta w ampułkach PROtein.
Opakowanie.
Cała kuracja zamknięta jest w czterech małych, 8-mililitrowych flakonikach wykonanych z brązowego szkła. Ampułki są zakręcane, co dla mnie jest fenomenalnym rozwiązaniem, bo przy grubości i długości moich włosów zawartość każdej wystarcza na dwa pełne włosingi.
Zapach i konsystencja.
Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, ale zapach tej proteinowej kuracji kojarzy mi się z… winem: słodkim, lekkim, owocowym. Woń jest przyjemna i orzeźwiająca – co mnie bardzo cieszy, dość długo utrzymuje się na włosach!
Konsystencja produktu jest bardzo rzadka – trzeba uważać, by nie przeleciała przez palce 😉 Patrząc pod światło, we wnętrzu flakonika znajduje się dwufazowy płyn – producent zaleca dokładne wstrząśniecie ampułką przed zaaplikowaniem jej zawartości na włosie.
Skład.
INCI: Aqua, Shea Butter Ethyl Esters, Sodium Hyaluronate, Polyglyceryl-6 Stearate, Polyglyceryl-6 Behenate, Hydrolyzed Oat Protein, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Wheat Amino Acids, Cysteine HCl, Acacia Senegal Gum, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum.
Skład ampułek PROtein jest dość krótki – tak jak już pisałam kuracja zawiera w sobie lekki emolient (unikalne estry pozyskane z naturalnego masła shea), humektant (małocząsteczkowy kwas hialuronowy) oraz, rzecz jasna!, proteiny – i to w aż w czterech rodzajach o różnych ciężarze cząsteczkowym: hydrolizowane proteiny owsa, kationową postać keratyny, aminokwasy pszenicy i cysteinę, które odpowiadają za regenerację i nawilżenie oraz uzupełnianie uszkodzeń i pogrubianie pojedynczego włosa.
Działanie.
Ampułki PROtein mają dawać efekt PROfesjonalnego zabiegu laminowania – de facto tak też wskazuje ich nazwa 😉 Ich zadaniem jest pomoc w rekonstruowaniu ubytków w łodydze włosa, wygładzaniu, przywracaniu blasku i utraconej sprężystości.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Produkt przetestowałam na wszystkie możliwe sposoby – również te cztery proponowane przez producenta. Moim zdecydowanym faworytem stała się opcja „docieplanego czepka” (→ sposób I) – tyle, że w moim wykonaniu już bez ostatniego domykania odżywką. Ampułki okazały się dla moich cienkich włosów tak odżywczą bombą, że aplikowanie jakichkolwiek dodatkowych produktów okrutnie przeciążało kosmyki.
Kuracja, stosowana 2-3 razy w miesiącu sprawiła, że kosmyki zyskały rewelacyjną miękkość i wygładzenie, stały się bardziej elastyczne i mniej podatne na uszkodzenia. Nawet końcówki włosów zdecydowanie odżyły – już podczas spłukiwania pukle były tak śliskie, że „uciekały” między palcami 😉
Podsumowanie.
Koszt kuracji może wydawać się dość wysoki – za cztery ampułki musimy zapłacić 49,99 zł. Biorąc jednak pod uwagę, że w salonie fryzjerskim zapewne musieliśmy zapłacić co najmniej 200 zł za każdy taki zabieg – tutaj, w domowym zaciszu, możemy osiągnąć podobne efekty w cenie 12,50 zł (albo i taniej, bo wszystko zależy od zaaplikowanej ilości PROtein). Według zaleceń producenta, kurację możemy uskuteczniać nie częściej, niż raz na 2 tygodnie, by uniknąć przekarmienia – proteiny są tutaj w mocno skoncentrowanej formie. Sama uważam jednak, ze częstotliwość stosowania ampułek warto dostosować do potrzeb swoich włosów – zdarzają się przecież takie kosmyki, które wręcz uwielbiają białka w swojej codziennej diecie 😉
A jak to u Was wygląda z równowagą PEH? Stawiacie na różnorodność w wyborze składników składników włosowej diety? 😉 Mieliście już do czynienia z proteinową kuracją PROtein? Jak się u Was sprawdziła?
17 komentarzy
Bardzo zainteresowałaś mnie tym wpisem, mnóstwo informacji otrzymałam, na tyle szczegółowych i pełnych, że nie mam dodatkowych pytań. 🙂
A o możliwości takiej proteinowej kuracji chętnie powiadomię córkę, jestem przekonana, że natychmiast się nią zainteresuje, nie omieszkam przestrzec przed nadmiarem zastosowania. 🙂
Proteiny są ważne, warto zachować równowagę. Serię Anwen mam chęć stosować. Używałam maskę na włosy i fajnie mi się sprawdziła.
Bardzo ciekawy produkt i w ogóle cała ta masa informacji o proteinach.
Bardzo zaciekawiłaś mnie tym wpisem, jest tu mnóstwo ciekawych informacji
Koszt kuracji może i jest spory, ale w salonie fryzjerskim płacimy znacznie więcej 🙂
Cena całkiem atrakcyjna muszę przyznać. Może się skuszę.
przywrócenie balansu jest zawsze bardzo ważne
nie wiedziałam, że potrzebuje emolientów
Właśnie jestem na etapie wybierania podobnej kuracji. O tej wcześniej nie słyszałam.
Kompletnie się nie znam na pielęgnacji włosów (a chwilę temu miałam mega długie włosy) i obecnie używam jedynie szamponu 😛
Dobrze, że udało Ci się przetestować ten produkt na wszystkie sposoby polecane przez producenta i że udało Ci się znaleźć swojego faworyta.
Kocham Twoją stronę za właśnie takie wskazówki. Z tego, jak i z innych postów i artykułów, wiele się dowiedziałam. Wiele rad wprowadziłam, a niektóre z tego posta musze zastosować. W dodatku kosmetyki ladująna liście must have 😀
Muszę się porządnie wczytać w Twój blog, bo kondycja moich włosów ostatnio woła o pomstę do nieba. Zawsze narzekałam na nadmiar i po co? Teraz mam problem w drugą stronę
Ja dopiero zaczynam przygodę ze świadomą pielęgnacją włosów. Na razie zaczynam przygodę z odżywkami humektantowymi i zobaczymy co z tej nowej przygody wyjdzie.
Nigdy nie stosowałam tego typu produktów. Jakoś nie musiałam, bo moje włosy są z natury mocne i bardzo gęste. Moja pielęgnacja to szampon naturalny, maska i odżywka w sprayu. Ja nic więcej nie potrzebuję, ale wiem, że są dziewczyny, które takie produkty przyjmą z szerokim uśmiechem.
O równowadze PEH oczywiście słyszałam,ale o istnieniu tych kapsułek nie miałam wcześniej pojęcia. Bardzo ciekawy produkt,muszę się zagłębić w tę tematykę 🙂