Ostatnie tygodnie upływają mi pod znakiem ciągłej gonitwy. Niby mam więcej wolnego czasu, bo pracuję przecież na rano, jednak w praktyce ilość spraw, które muszę załatwić wzrasta z każdym tygodniem – a przez to i popołudnia tracą swoją wolność 😉 Czas zasuwa jak najęty – grudzień już w kalendarzu. Wy też macie takie wrażenie, że to najkrótszy miesiąc roku – mimo tego, że trwa całe 31 dni? 😉
prasówka #8: słodkie lenistwo, wieczny maruder i efekt motyla.
Stwierdzenie, że czas pędzi jak szalony nie jest żadnym odkryciem. Ale on naprawdę zasuwa! Niedawno przecież były wakacje w Chorwacji, upały po 30 stopni i rozmyślanie o tym, jak daleko jeszcze do jesieni. Od tamtej pory zdążył jednak wyjść kolejny numer Przekroju, dzieciaki wróciły do szkół, a wrzosy i dynie ogarnęły Instagram. Ja się tylko pytam kiedy to się stało?
(powakacyjna) prasówka #7: grzeszne przyjemności, ludzka natura i iskierka nadziei.
Od zawsze wakacyjne miesiące przelatywały szybciej, niż inne w ciągu roku. Sprawiały wrażenie krótszych, chociaż letnie dni są przecież zdecydowanie dłuższe. Lipiec i sierpień śmignęły mi w tempie turbo – tyle się działo, że jakby tak pomyśleć, to nic dziwnego, że na nic nie miałam czasu.
Prasówka #6 | jak być nieszczęśliwym na własne życzenie, marnowanie czasu i trudne wybory.
Woody Allen powiedział kiedyś, że jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość. Mój czerwcowy plan blogowania musiał się być niemałym żartem: z postanowienia 2-3 wpisów w każdym tygodniu pozostało 5 postów w ciągu całego miesiąca. Faktycznie, dużo się działo, przez co często fizycznie brakowało mi czasu, by na spokojnie usiąść i pisać. Czasami brakowało też sił – świadomie wybierałam sen, zamiast kilku godzin przed monitorem. Potrzebowałam chyba przerwy – pisałam kiedyś, że jeśli czegoś się bardzo, bardzo, bardzo chce, to zawsze znajdzie się sposób, by cel osiągnąć. W czerwcu raczej szukałam powodów i wytłumaczeń, dzięki którym sama przed sobą usprawiedliwiałam brak internetowej działalności.
Prasówka #5 | jak dobrze zacząć dzień, samospełniająca się przepowiednia i kac gigant.
Nie wierzę, że maj – mój najulubieńszy ze wszystkich miesięcy – właśnie się skończył. Mam wrażenie, że zleciał za szybko, a ja nie zdążyłam nacieszyć się zapachem bzu i konwalii, pierwszymi ciepłymi wieczorami i lenistwem na świeżym powietrzu.