Stwierdzenie, że czas pędzi jak szalony nie jest żadnym odkryciem. Ale on naprawdę zasuwa! Niedawno przecież były wakacje w Chorwacji, upały po 30 stopni i rozmyślanie o tym, jak daleko jeszcze do jesieni. Od tamtej pory zdążył jednak wyjść kolejny numer Przekroju, dzieciaki wróciły do szkół, a wrzosy i dynie ogarnęły Instagram. Ja się tylko pytam kiedy to się stało?
Lenić się też trzeba umieć!
Wrzesień był tym miesiącem, gdy do oporu korzystałam z leniwych chwil. Pierwszy raz od naprawdę, naprawdę dawna mogłam pozwolić sobie na wolne weekendy – i to takie totalnie free! To niewiarygodne, ile energii może złapać człowiek, który się nie przepracowuje! Wyprawa w góry? Oczywiście! Wyjazd do Warszawy? Poproszę! Odwiedziny u rodziny? Bardzo chętnie. Teoretycznie nie robiłam nic – w praktyce po prostu aktywnie odpoczywałam 🙂
Ludziom nie dogodzisz.
Ci z Was, którzy bacznie śledzą mój instagramowy profil wiedzą, że przedostatni weekend września spędziłam pod znakiem warszawskiego szaleństwa – brałam udział w Miedzynarodowych Targach Kosmetycznych Beauty Days. Zostałam zaproszona jako jedna z 400 influencerek (jak dumnie to brzmi! 😀 ) na wydarzenie towarzyszące, czyli Beauty Days Bloggers. O ile event dla blogerów raczej nie bardzo mnie kusił, o tyle targi przyciągały jak magnes!
Targi Beauty Days to międzynarodowa impreza, która odbywa się w Expo Ptak Warszawa. Wydarzeniu towarzyszy przeważnie cała seria pomniejszych eventów – w tym roku mogliśmy uczestniczyć w spotkaniach z gwiazdami, konsultacjach, wykładach i prelekcjach specjalistów, a także bitwie barberów, biciu rekordu Guinnessa i całej masie konkursów. Tym razem zorganizowano również strefę dla blogerów – taki kącik, gdzie mogliśmy odsapnąć, napić się szampana i na spokojnie pogadać z innymi twórcami. Dla mnie to miejsce było wystarczające, być może nie potrzebowałam takiej opieki ze strony organizatorów, bo świetnie sama ogarnęłam swój czas 😉
Miałam jednak wrażenie, że nie wszyscy byli tak zadowoleni, jak ja: w sieci wyczytałam wiele skarg i zażaleń odnośnie organizacji, braku atrakcji i ogólnego niedopieszczenia. Po raz kolejny dotarła do mnie smutna prawda: ludziom nie dogodzisz. Rozumiem, że nie ma co zbierać ochłapów, ale dopatrywanie się wyłącznie wad czy słabych stron to cios poniżej pasa. I nie mam tu na myśli wyłącznie targów – zauważyłam, że jest taki typ ludzi, który zawsze (ale to zawsze!) narzeka. A, bo to deszcz pada, a bo to słońce świeci. Ci sami ludzie, którzy marudzą, że w zimie jest zimno, głoszą tyrady, że latem jest gorąco. Ja wiem, że każdy może mieć słabszy dzień, gdy ręce opadają, gdy chęci do życia odchodzą, a przyszłość rysuje się w czarnych barwach – u większości są to jednak pojedyncze chwile słabości. Gorzej, gdy bycie malkontentem wchodzi w krew – człowiek staje się niesamowicie męczący dla otoczenia. A niestety takie maruderstwo jest zaraźliwe – wystarczy moment, by humor popsuć nie tylko sobie, ale także ludziom na około.
Dlatego właśnie warto zrobić „selekcję” – otaczajmy się wyłącznie tymi ludźmi, którzy ciągną nas w górę. Już kiedyś pisałam, że jesteśmy wypadkową najbliższych osób z naszego otoczenia – nie marnujmy więc czasu i energii, by wiecznie kogoś pocieszać.
Efekt motyla.
(obstawiam, że większość z Was widziała ten film. Kto nie widział – obowiązkowa pozycja na jeden z długich, jesiennych wieczorów!)
Zjawisko, gdy coś pozornie błahego przyczynia się do rzeczy wielkich: trzepot małego owada o kolorowych skrzydełkach wywołuje burze piaskową czy tsunami na drugim końcu świata. We wrześniu i ja wywołałam takie tsunami we własnym życiu: z nudów wysłałam kilka CV. Nie liczyłam na wiele – zakładałam raczej, że odpowiedzi pojawią się najwcześniej za kilka tygodni, a pracę – przy dobrych wiatrach – uda się ogarnąć na nowy semestr szkolny. Być może dlatego, że nie miałam żadnych oczekiwań, byłam tak bardzo zaskoczona napływem odpowiedzi – w ciągu pierwszej doby umówiłam się na 3 rozmowy kwalifikacyjne! Na początku października zaczęłam nową pracę – wróciłam do psychologowania 😉
Dobre rzeczy naprawdę się dzieją – czasami trzeba je tylko trochę popchnąć, by wszystko zaczęło się toczyć. Bo tak na dobrą sprawę, to czemu coś miałoby pojawić się nagle, bez naszego wysiłku? Szczęście szczęściem – a pracą pracą. Najlepszą kombinacją – przynajmniej w moim wypadku – jest łączenie obu opcji: efekty przechodzą wtedy wszelkie oczekiwania 😉
A jaki był Wasz wrzesień? Było aktywnie i pracująco? Czy mogliście pozwolić sobie na chwilę wytchnienia? 😉
33 komentarze
O ja nie widzialam tego filmu musze sie z nim zapoznac 😀
Muszę cię zaobserwować na tym Instagramie 🙂
Zapraszam serdecznie! Możesz też polajkować Zołzę na facebooku i oczywiście – zaglądać do mnie częściej 🙂
Ostatni paragraf podoba mi się najbardziej. Czasami tak jak piszesz wystarczy jeden mały krok i reszta pójdzie jak burza. Gratulacje z okazji nowej pracy!
Wow! Super. Gratuluję Twojego „efektu motyla”. 🙂 A tak spędzone weekendy są naprawde fajne i potrzebne.
Pozdrawiam,
Paulina 🙂
Teraz niestety weekendy spędzam w pracy – pracuję więc 7 dni w tygodniu 😉
Nie uważam po pocieszenia kogoś za coś złego. Czasami każdy ma gorszy dzień.
We wpisie to dokładnie napisałam – że każdy może mieć gorszy dzień. Co innego gdy konkretny człowiek wiecznie narzeka, marudzi i ma „gorszy dzień” 😉
Fajna, taka prasówka, az chciałby się wiecej 🙂
Zajrzyj więc do wcześniejszych! 😉
Dla mnie Kutcher w Efekcie motyla miał rolę życia!
Zgadzam się! Wtedy zaczęłam postrzegać go jako Aktora, przez duże A!
Przyznam, że nie oglądałam filmu i musze to nadrobić
fajny wpis
nie widziałam jeszcze tego filmu 🙂 ale nadrobię 🙂
Wspaniały film, również polecam.
Gratuluję nowej pracy! To zazwyczaj tak jest, że jak nie mamy żadnych oczekiwań, to los nam sprzyja, ale na pewno sama o tym najlepiej wiesz, skoro jesteś psychologiem. Pozdrawiam
Nie słyszałam o tym filmie, zobaczę jego zwiastun i poczytam czy faktycznie warto obejrzeć go całego.
To stary film – osobiście uważam, że jeden z 2-3 najlepszych, jakie widziałam 🙂
Efekt motyla to jeden z tych filmów który trzeba obejrzeć od początku do końca bez żadnej przerwy
Mój wrzesień był fajny:) byłam ponad tydzień nad Polskim morzem i miałam świetną pogodę;)
Wrzesień był.. pracowity i niestety minął zbyt szybko 😀 A już październik znowu się niedługo kończy 😀
Efekt motyla – jeden z moich ulubionych filmow. Chyba czas sobie go przyomnieć 🙂
Ja też mam taki plan!
Oglądałam ten film i jest naprawdę dobry! Warty polecenia 😉
Swego czasu dokonałam selekcji znajomości, wyrzuciłam te, które niewiele wnosiły, a zajmowały czas, teraz jest ich mniej, ale jakość nieporównywalnie lepsza. 🙂
„Otaczajmy się wyłącznie tymi ludźmi, którzy ciągną nas w górę…. jesteśmy wypadkową najbliższych osób z naszego otoczenia” – zgadzam się i sądzę, że warto byłoby sobie to gdzieś wytatuować – najlepiej na grzbiecie dłoni – żeby zawsze o tym pamiętać 🙂
Wspaniały film. Chyba go ponownie oglądnę. 😉
Totalnie popieram wycinanie toksycznych osób. Tylko trzeba uważać, żeby nie popaść w skrajność i nie trzymać tylko z osobami kompulsywnie „radosnymi” i nie tolerującymi żadnych słabszych chwil, bo wtedy one mogą wyciąć … nas 😉
Film świetny i w sumie chętnie bym do niego wróciła. Ale Twój efekt motyla też niesamowity i też bym sobie takiego życzyła. Na razie brak odezwu 😉
No to moje gratulacje z okazji nowej pracy. Jak budujaco na mnie dzialaja takie przyklady: szukajcie, a znajdziecie, dajcie sobie szanse, a mozliwosci sie pojawia. Super. Pozdrawiam serdecznie Beata
O nie! A ja Ci ostatnio kilka razy marudziłam, mam nadzieję, że nie znalazłam się na czarnej liście 😀
Mocno gratuluję nowej pracy – fajnie, że wyszło tak pozytywnie, nie liczyłaś na wiele, a tu proszę 🙂
To zupełnie inny typ marudzenia. Bo wiesz, trzeba rozróżnić marudzenie, od wiecznego narzekania 😀