Marka Hairy Tale Cosmetics okazała się nowościowym hitem zeszłego roku. Jako świeżynka na polskim rynku szybko zyskała grono fanów, w tym również mnie – moje serce w pierwszej kolejności skradł szampon Murky. Teraz, po trzech miesiącach regularnego testowania mogę powiedzieć, że dwie maski – Biana i Oatme – również stanęły na wysokości zadania, każdorazowo zachwycając swoim działaniem.
Nowość {iossi}: odżywczy balsam do ciała o zapachu słodkiej pomarańczy.
{iossi} chyba nikomu nie muszę przedstawiać: produkty tej firmy pokazuję tutaj systematycznie od dobrych kilku lat. W tym wypadku tak samo składy poszczególnych kosmetyków, jak i cała filozofia marki działają na ich korzyść.
Proteinowe trio Anwen: zielona herbata, magnolia, orchidea.
Kosmetyki Anwen znają chyba wszyscy miłośnicy świadomego dbania o włosy. W moim przypadku produkty tej marki całkowicie zdominowały półkę w łazience 😉 W zasadzie, oprócz anwenówek, znaleźć można u mnie tylko specyfiki Hairy Tale Cosmetics i pojedyncze kosmetyki innych marek, głównie do pielęgnacji skóry głowy.
Nikogo więc nie zdziwi, że zdecydowaną większość produktów tej marki zdążyłam już przetestować – ta tym także trzy proteinowe propozycje dla włosów o wysokiej i średniej porowatości.
Lawendowe masło do ciała z olejem ryżowym {iossi}.
Markę {iossi} darzę miłością pierwszą i bezgraniczną. Nie trafił mi się jeszcze taki ich kosmetyk, który nie spełniły moich oczekiwań – tak samo te do pielęgnacji włosów, jak i twarzy i ciała spisują się po prostu wzor(c)owo. Do tego firma, tak całościowo, wyznaje podobne do mnie ideały i działa w nurcie idei less waste – no czego chcieć więcej? No właśnie 😉
5 wad farbowania włosów ziołami, czyli co złego może się wydarzyć.
Nie ma rzeczy idealnych. Nawet te, które się takimi wydają, mają wady. Dlatego i farbowanie ziołami, chociaż u mnie stało się jednym z trzech najlepszych sposób na poprawę kondycji włosów, okazało się mieć swoją słabszą stronę.